Miasto Ostrej Bramy, „Jerozolima Północy”, „Ateny Wschodu” czytałam w przewodniku zanim odwiedziłam Wilno. Wycieczka na Wschód czy raczej podróż do korzeni, zastanawiałam się jadąc w 9 godzin z Warszawy do stolicy Litwy w zatłoczonym busie. Moje wątpliwości zostały rozwiane, gdy stanęłam w na Starówce. Powiew litewskiego wiatru „towarzyszył „ mi podczas leniwej przechadzki ulicą Wileńską.
Ostra Brama, kaplica św. Teresy, kościół św. Anny, cerkwie, brukowe uliczki, tajemnicze zaułki i ten wzrok sprzedawców obrazów, pamiątek na widok turystów z Polszy…Potem wspinaczka na wzgórze zamkowe wprost do Baszty Giedymina – pozotałości po Zamku Górnym wzniesionym przez księcia Witolda. Chwila zachwytu. Widok na panoramę miasta – z jednej strony wzniesienia średniowieczne, uśpione Wilno, z drugiej „szkrab” budzącej się nowoczesnej cywilizacji. Następnie spacer w dzielnicy Zarzecze, melancholia, duchowa solidaryzacja z bochemą artystów, która niegdyś z tego miejsca czerpała swoją inspirację. Kuchnia litewska- kibny obficie polane tłuszczem i śmietaną, półmrok świec przytulnej restauracyjki na Starym Mieście i ta myśl o pokoleniach,które „tworzyły” kulturę tego miasta.
Dzień drugi. Budzą mnie blade płomyki słońca i wędrowny duch „wskazujący” wiele obiektów do zwiedzania. Aleje Giedymina- barwny jarmark nowoczesnych galerii , klasycystycznych budowli i trolejbusy jak z czasów PRL-u. Wizyta w Muzeum Ofiar Ludobójstwa i otępiający widok obskurnych cel, w których torturowano Litwinów za czasów okupcji sowieckiej, a zarazem barwny opis życia tych ludzi, którzy mimo aparatu terroru i represji – żyli, tworzyli, kochali. Uniwersytet Wileński, Pałac Prezydencki, Pałac Radziwiłłów… a potem przechadzka słynnym Mostem Zielonym. Cmentarzyk wojskowy na Rossie –mauzoleum Józefa Piłsudskiego, biało-czerwone kwiaty, znicze i ta duma-jestem Polką. Zaułek Bernardyński-wizyta w domu wieszcza Mickiewicza, który musiał opuścić w wyniku zesłania do Rosji. I te krążące w głowie cytaty z „Pana Tadeusza”, którego pierwszy egzemplarz wydrukowano właśnie tu, na Ziemi Litewskiej.
„Wsiąść do pociągu byle jakiego…” – śpiewała Maryla Rodowicz,a za jej przykładem, wyruszając w drogę powrotną do Polski,bogatsza o zachwyt pięknem Wilna, bogatsza o „żywą” historię polsko-litewską.